MAYDAY! Kryzys na pokładzie!
Co u nas? Oj kryzys mamy i to wygląda na to, że dość poważny... już 3 tydzień walczymy z wszechobecnymi atakami spastyki Honoraty....we wszystkich kartach informacyjnych, wywiadach szpitalnych itp pozaznaczane, że dziewczyna żadnych leków nie bierze na stałe ale jak popatrzeć na ostatnie tygodnie to ciężko w to uwierzyć ... o ile w dzień jest jeszcze znośnie , to tak około godziny 19,20 przestaje być zabawnie ... ataki trwające nawet po parę godzin i skurcze co parę minut.
A jak taki atak wygląda? Nogi prostują się w kolanach i są napięte i sztywne do momentu aż jeden skurcz nie przejdzie. A potem jest jeszcze następny ... i następny ... i jeszcze jeden... i tak w zasadzie do momentu kiedy zmęczenie nie weźmie góry i Honia nie "padnie" spać.
I co wtedy ? A no TABLETKA PRZECIWBÓLOWA.
Bez tego nie da się teraz po prostu wytrzymać. Chociaż wytrzymałość na ból po wszystkich przejściach jest dość spora. Ale nie taka długotrwała :(
Oczywiście konsultacja z fizjoterapeutami w tej sytuacji miała już miejsce. I niestety niczego nowego nie powiedzieli: to jest po prostu odwieczny wróg SPASTYKA, która już sporo krwi Nam obu popsuła... najgorsze jest to, że w pewnych momentach się nasila. Nie wiadomo czy to pogoda czy co- po prostu się "wykociło" to to i męczy... na pewno na intensywność ataków wpływa też wysiłek, ale z kolei nie na tyle, żeby te skurcze były tak częste... Przyczyna nasilenia tego wszystkiego więc de facto dalej nie znana...
A w kwestii jakiegokolwiek " leczenia": zalecenia tzw. Stretchingu (tj rozciągania) mięśni i robienie tzw. punktów spustowych na ciele, czyli uciskania pewnych punktów na mięśniach celem ich rozluźnienia... obydwie metody są bolesne, nawet bardzo bolesne...
Ale skoro wg rehabilitantów mają pomóc to trzeba próbować...
A no i oczywiście w sytuacjach kryzysowych mamy dalej stosować leki przeciwbólowe... ale do tego już niestety wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni...
Wszystko to to oczywiście metody tylko doraźne i bardzo krótkotrwałe. A gdyby ktoś zapytał o jakąś lepszą, bardziej długotrwałą ?
No na to pytanie chyba nie trzeba odpowiadać, przynajmniej osobom, które są choćby średnio zorientowane w tym, co u nas się dzieje. Są takie trzy magiczne literki: SDR i one załatwiają sprawę w 100%. To jest jedyna taka metoda, ostatnia szansa na wygraną w walce :)
Ale droga do USA jest póki co długa, daleka i wyboista. Zbiórka idzie baaardzo powoli... ale ważne, że idzie. Małymi kroczkami, ale do przodu.
Tymczasem walka trwa cały czas... Czekamy na lepsze dni.. wszyscy... bo na razie ręce opadają i Honi i mi- matce- tak całkiem " przy okazji" ...
Mimo wszystko jednak życzymy udanych wakacji i miłego wypoczynku. Trzymajcie się!